Dzień 11, 12, 13 i 14
Co tu dużo pisać: prace DOMowe idą do przodu. W ślimaczym tempie, ale zawsze jest jakiś progres.
Krok po kroku staramy się coś zrobić na naszym poligonie doświadczalnym jakim jest altanka (albo dla innych osób - wiata). Powstają meble, głównie siedzenia - dla uczestników konsultacji z mieszkańcami. Arek przykłada ogromną wagę do projektów: nic nie powinno być improwizowane. Ta taktyka, jak na razie się sprawdza: ci, którzy nie wykonują rysunków swoich mebli, otrzymują gwarancję, że ich twór nie wytrzyma przy bliskim kontakcie z byle jaką częścią ciała.
Mam wrażenie, że wykrystalizowała się grupa budowniczych (kilku chłopaków i jedna dziewczyna), która cały czas pomaga. Ale z tym bywa różnie. To znaczy ze słów wynika "pomoc", natomiast z tego, co widzą oczy można wyciągnąć pochopne wnioski. Na przykład, że to chuligani. Jednak to nie dzieciaki i też swój rozum mają, więc przez większość czasu są "grzeczni".
Właściwie codziennie pojawia się kilku młodych, którzy chcą pograć w piłkę. Kiedy mogę to gram (i czasami mam wyrzuty sumienia, że ja się zabawiam, a Arek musi koordynować, zarządzać, robić wszystko sam).
Powoli, ale cały czas do przodu. I tak było
w dniu 11
i w dniu 12
w dniu 13 też, choć na twarzy Arka swoje piętno już odcisnęło zmęczenie
i w dniu 14 (nastąpiła mała zmiana czasu pracy: zamiast z rana, pracowaliśmy po południu).
No i jeszcze jedna, bardzo istotna sprawa. Pracujemy za dnia, czy świeci słońce, czy chmury płyną całymi gromadami po niebie. Gdy pada deszcz, pozostaje nam tylko czekać...
Mówią, że fortuna kołem się toczy...
Budowa altanki/ wiaty "od dupy strony"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz